Niemiecki sąd udowodnił istnienie wirusa odry
- 3 minut czytania - 531 słów [Nauka] , [parany] , [Pseudonauka]To stara historia, ale ją tu opowiem, żebyście mieli link do podawania jeśli ktoś znowu wyskoczy z tym durnym argumentem.
Chociaż sąd w Niemczech częściowo [1] przyznał rację przeciwnikowi szczepień, to nie w kwestii istnienia wirusa odry, tylko szczegółów technicznych zakładu o 100,000 EUR: zamiast jednej publikacji naukowej przedstawiono ich sześć. Jeśli chodzi zaś o samo istnienie wirusa, to było dokładnie przeciwnie: sąd pierwszej instancji uznał, że istnienie wirusa odry jest naukowo dowiedzione, a sąd drugiej instancji to potwierdził.
Było tak[2], że pewien antyszczepionkowiec, Stefan Lanka (skądinąd doktor biologii), ogłosił nagrodę 100,000 EUR osobie, która przyśle mu artykuł dowodzący istnienia wirusa odry, przy czym musi być podana średnica wirusa odry. Student medycyny (w tej chwili już lekarz) David Bardens wysłał Lance szereg artykułów naukowych i numer konta, a kiedy Lanka odmówił wypłaty, pozwał go do sądu. I faktycznie, w pierwszej instancji sąd przyznał mu rację.
Ale w kolejnych instancjach Bardens przegrał. Lanka oświadczył bowiem, że chodziło mu o jeden artykuł, a nie ma artykułu, w którym jednocześnie badano by strukturę wirusa (zatem również jego średnicę) i dowodzono jego istnienia. Sąd drugiej instancji uznał, że zgromadzona przez Bardensa literatura nie spełnia wymagań stawianych przez Lankę, bo zawiera więcej niż jeden artykuł, a Lanka miał prawo do ustalania takich warunków, jakie chciał.
Tak więc sąd nie zajmował się pytaniem, czy wirus odry istnieje. Tym zajmował się zresztą sąd pierwszej instancji, który przyznał rację Bardensowi, co potwierdził sąd drugiej instancji[3], więc równie dobrze możemy pisać “niemiecki sąd udowodnił istnienie wirusa odry”[4]. Natomiast przyznał rację, że dowody istnienia wirusa odry znajdowały się w więcej niż jednej publikacji, więc nie spełniały warunków publicznej obietnicy złożonej przez Lankę.
[1] Tu po prawniczemu, fragment wyroku:
Soweit die Berufung des Beklagten zulässig ist, ist sie auch begründet, da der ausgelobte Betrag nur dann hätte verdient werden können, wenn die zu beweisenden Umstände allesamt in einer in sich abgeschlossenen Arbeit dargetan worden wären.
Wyjaśnienie: sąd drugiej instancji odrzucił część apelacji Lanki dotyczących kosztów procesu, tak że Lanka musiał zapłacić Bardensowi kilkaset EUR.
[2] Żeby nie było, że jestem stronniczy, to samo można wyczytać na stronach proepidemików.
[3] Po prawniczemu (z uzasadnienia wyroku drugiej instancji):
Die Beweiswürdigung des Landgerichts dahingehend, dass aufgrund des eingeholten Sachverständigengutachtens bewiesen sei, dass die vom Kläger vorgelegten Publikationen in ihrer Gesamtheit den Nachweis für die Existenz und die Erregereigenschaft des Masernvirus belegten und auch die Bestimmung des Durchmessers in der vom Beklagten verlangten Form gelungen sei, ist im Ergebnis nicht zu beanstanden.
Innymi słowy, nie można niczego zarzucić dowodowi sądu pierwszej instancji, który stwierdził, że przedstawione naukowe prace dowodzą istnienia wirusa odry. W przytoczonym cytacie i następujących po nim paragrafach sąd drugiej instancji odrzuca wszystkie argumenty pozwanego kwestionujące samą naukową część decyzji sądu pierwszej instancji.
[4] Oczywiście, byłoby to bardzo głupie. Od nauki są naukowcy a nie sędziowie. Zresztą, w wyroku jest na ten temat śmieszny akapit. Otóż Lanka w apelacji zarzucił sądowi pierwszej instancji, że nie przeczytał dostarczonych publikacji, bo były po angielsku. Odpowiedź sądu drugiej instancji brzmiała: nawet, gdyby były po niemiecku, to sąd nie ma kompetencji, żeby je oceniać, od tego są rzeczoznawcy, a jak pozwany miał problem z opinią rzeczoznawcy, to miał czas, żeby to przedyskutować w sądzie pierwszej instancji.