Kneblują naukowców!
- 14 minut czytania - 2971 słów [Uncategorized]tl;dr: Naukowiec napisał artykuł, którego wyniki nie pasują do obowiązującej ideologii. Artykuł został usunięty w imię tej ideologii kolejno z dwóch czasopism, w których się ukazał, już po recenzjach i przyjęciu do druku, a na naukowca zrobiła się nagonka. Łukasz Lamża z “Tygodnika Powszechnego” twierdzi, że krytykujący naukowca “próbują dyktować w imię wyznawanej przez siebie ideologii, jakie hipotezy naukowe wolno dyskutować publicznie.”.
Mnie wydaje się natomiast, że to artykuł naukowca był zideologizowany, a ofiarą prawdziwej nagonki nie jest ani on sam, ani redakcje, które wycofały artykuł, a matematyczka, która go krytykowała.
Dawno temu wydawało się niepodważalną tezą, że kobiety są mniej inteligentne od mężczyzn, dlatego nie nadają się na naukowców, nie dostają Nobli ani nie zostają CEO. Badania naukowe jasno tę tezę obaliły, jednak apologeci genetycznych różnic w inteligencji u kobiet przenieśli się na inną hipotezę: oto wśród mężczyzn ma być zarówno więcej jednostek wybitnych, jak i wyjątkowo mało zdolnych, tzn. zmienność wśród kobiet ma być mniejsza niż wśród mężczyzn. O ile rzeczywiście część badań potwierdza tę tezę, a sam fenomen różnicy w zmienności cech między płciami znany jest z innych cech u innych gatunków, o tyle w przypadku inteligencji tu sprawa nie jest jednoznaczna. Co więcej, jeśli nawet różnice w zmienności istnieją, to są zbyt małe, żeby tłumaczyć różnice w zarobkach. Tak czy siak, problem jest wałkowany przez specjalistów psychologii, socjologii i genetyki od dziesięcioleci, z różnymi wynikami.
Tu wkroczył Theodore Hill, emerytowany matematyk i weteran wojny w Wietnamie. Hill wraz z kolegą, Sergiejem Tabecznikowem opublikował model matematyczny opisujący ewolucję wyższej zmienności cech u jednej z płci. Sam model jest prosty (tzw. “toy model”), dlatego warto się mu przyjrzeć, żeby zrozumieć, o co ta cała awantura.
Model Hilla jest na tyle prosty, że do zrozumienia zasady jego działania nie potrzeba znajomości matematyki. Cały pomysł można podsumować jednym rysunkiem:
Mamy dwie, odmienne genetycznie populacje jednego gatunku, A i B. W populacji A zmienność (rozrzut cechy) jest większa niż w populacji B. Jeśli dobór naturalny działa tak, że rozmnażają się tylko osobniki powyżej pewnego progu danej cechy (“próg selekcji” na rysunku), to jasne jest, że dobór będzie faworyzował populację A (“czerwoną”), bo więcej osobników A się rozmnoży.
Tutaj dochodzimy od razu do dwóch ważnych rzeczy. Po pierwsze, żeby to działało tak, jak na obrazku, to muszą zostać spełnione bardzo konkretne założenia: np. średnia dla obu grup musi być taka sama (bo jeśli grupa B będzie miała wyższą średnią, to i tak wygra; a jeśli mniejszą, to i tak przegra, niezależnie od zmienności), oraz sama cecha nie może się dziedziczyć – dziedziczy się wyłącznie jej zmienność. Bo gdyby cecha się dziedziczyła, to selekcjonowana byłaby cecha, a nie jej zmienność.
Oba założenia są do przyjęcia, gdyby chodziło o jakąś cechę determinowaną pojedynczym genem, ale są mało prawdopodobne, jeśli chodzi o cechę determinowaną wieloma genami, o której wiemy z pewnością, że podlegała doborowi naturalnemu. Innymi słowy, model wymaga dość nieprawdopodobnych założeń. Timothy Gowers, bloger (a oprócz tego nagrodzony medalem Fieldsa matematyk) ujął to wręcz tak:
“Nie mam nic przeciw prostym modelom (“toy models”), ale nie podoba mi się to, że ten konkretny prosty model, żeby w ogóle działał, wymaga założeń, które wydają mi się wysoce nieprawdopodobne. I nie mówię o uprawnionych uproszczeniach. Nie; mam na myśli założenia, które najwyraźniej dodano tylko po to, żeby z modelu wyszło to, co Hill chciał żeby wyszło.”
To jedna sprawa.
A druga sprawa, to zauważyliście w powyższym opisie słowa “płeć”, “kobieta”, “inteligencja”? No właśnie. Sam model nie tylko nie wymaga tych pojęć, bo jest prosty i bardzo ogólny, ale nawet nie wymaga działania doboru płciowego! Hill przedstawił go jednak w bardzo konkretny sposób: selekcja jest płciowa, a obie populacje (czarna i czerwona) to jest ta sama płeć. Pomysł jest taki, że jeśli kobiety wybierają na partnerów bardziej inteligentnych mężczyzn, to może prowadzić do zwiększenia zmienności inteligencji wśród mężczyzn.
Zauważcie przy tym, że model nie pokazuje mechanizmu powstawiania zróżnicowanej zmienności ani niczego nie dowodzi: pokazuje tylko, że jeżeli są dziedziczne różnice w zmienności, to mogą być selekcjonowane za pośrednictwem cechy, za której zmienność odpowiadają. Innymi słowy “korzystny” fenotyp to wysoka inteligencja, ale jeśli inteligencja się nie dziedziczy (sic!), tylko dziedziczy się jej zmienność, to ta zmienność może być utrwalona przez dobór naturalny. Z czego wysnuł wniosek, że tak właśnie było.
Hill zatem od samego początku zdecydował się, by trywialny i kulejący model wrzucić w sam środek pola minowego. Że zamiarem Hilla było wzbudzenie kontrowersji (a przynajmniej był świadom, w co się ładuje) świadczy korespondencja, którą opublikował za pośrednictwem retractionwatch.com.
Praca Hilla i Tabecznikowa została przyjęta przez “Mathematics Intelligencer”, a potem usunięta. Nie było to eleganckie, ale tak się czasem robi; po angielsku nazywa się to “rescinding” i nie jest to to samo co “retraction”. Tabecznikow wycofał się (wg Hilla bał się o granty), a pracę (już tylko Hilla) przyjęło małe czasopismo New York Journal of Mathematics. Tu historia się powtórzyła: początkowo pracę przyjęto (co prawda bez zwykłego procesu recenzenckiego, po znajomości), a potem usunięto bez wyjaśnień. Hill zaczął opowiadać o spisku, grozić pozwami na lewo i prawo i zrobił wokół sprawy spory szum. Do obrony Hilla przed zakusami feministycznej masonerii włączyli się chłopcy z 4chana i reddita.
Oraz Łukasz Lamża, dziennikarz “Tygodnika Powszechnego”.
I tutaj dochodzimy do najbardziej nieprzyjemnej części afery. Matematyczka Amie Wilkinson wkurzyła się faktycznie na artykuł Hilla i napisała do redakcji “Mathematical Intelligencer”, domagając się artykułu polemicznego. Ponieważ jednak redakcje czasopism usuwały artykuł (zamiast albo go nie przyjmować do druku – co w świetle problemów z modelem byłoby uprawnione, albo zretortować innym artykułem), winę za to Hill przypisał Wilkinson – a za nim 4chan oraz Łukasz Lamża. Lamża nawet otwartym tekstem zasugerował, że Wilkinson – uznana matematyczka, profesorka matematyki na uniwersytecie w Chicago, z silnym naukowym dorobkiem – ma swój interes w tym, żeby artykuł się nie ukazał, bo… obniża jej szanse na zatrudnienie. Skądinąd w jaki sposób usunięcie artykułu z niszowego czasopisma miałoby “uciszyć” debatę, skoro artykuł jest dostępny przez słynny arXive, w którym publikowano już takie rzeczy jak dowód hipotezy Poincarégo?
Hill twierdzi, że Wilkinson urządziła na niego nagonkę i to ona wymogła na czasopismach usunięcia jego artykułu. Słowo przeciw słowu, bo Wilkinson twierdzi, że niczego takiego nie sugerowała. Jednak jak zauważa Andrew Gelman, opis Wilkinson, Hilla i innych zamieszanych osób zgadzają się co do większości faktów, więc można odtworzyć przebieg wypadków: artykuł został usunięty przez Mathematical Intelligencer po krytyce Wilkinson, Wilkinson nie domagała się jednak jego usunięcia. Do drugiego czasopisma, New York Journal of Mathematics, artykuł dostał się bocznymi drzwiami (bez normalnego procesu recenzenckiego, tylko decyzją odpowiedzialnego redaktora), po czym został usunięty po tym, jak rada redakcyjna sprawdziła proces redakcyjny i podjęła decyzję o usunięciu większością głosów.
I tylko dziwię się, że Łukasz Lamża, zwykle znakomity dziennikarz naukowy, zdecydował się przedstawić tę sprawę tak jednostronnie.
Niestety, niezależnie od jakości pracy Hilla, nie ma wątpliwości że sposób usunięcia jej z obu czasopism jest bardzo problematyczny. Autorzy “Retraction watch” piszą:
“Failing to include a retraction notice or provide any other explanation of a retraction — and that’s what this is, no matter what the journal wants to not call it — violates Committee on Publication Ethics guidelines and might just, well, give ammunition to the idea that this paper fell victim to the culture wars.”
Nie pierwszy to raz, że wokół artykułu naukowego podnosi się szum związany z jego społecznymi implikacjami. Nie chodzi bowiem o to, żeby o pewnych rzeczach nie mówić, jak sugeruje Lamża: chodzi o to, że o pewnych rzeczach trzeba umieć mówić. Zanim zaczniesz się wypowiadać w takich kwestiach, odrób zadania domowe, posłuchaj rad przyjaciół (Hill nie posłuchał) i zachowaj profesjonalizm, nie próbując w pracy naukowej przemycać swoich poglądów.
Praca Hilla jest na tyle słaba, a przede wszystkim zideologizowana, że nie powinna się była w tej formie w ogóle ukazać. Zawalili przede wszystkim recenzenci; jedna z recenzji – jedyna, która ujrzała światło dzienne, bo opublikował jej sam Hill – nie pozostawia wątpliwości co do motywacji recenzenta. Jej autor połowę recenzji poświęca na lamencie w sprawie “prześladowania” za głoszenie poglądów o różnicy w zmienności inteligencji między kobietami i mężczyznami. Po drugie, zawalili redaktorzy obu czasopism: nie dopilnowali procesu recenzenckiego (jedno, bo chciała wywołać kontrowersję, drugie, bo był kumplem Hilla).
Ale oczywiście oberwała Wilkinson.
Artykuł Hilla na arXive.
Niektóre emaile wymienione w sprawie Hilla, które Hill udostępnił dla retractionwatch.com.
Artykuł na retractionwatch.com.
Blog Timothy Gowersa, Additional thoughts on the ted hill paper
Blog Timothy Gowersa, Has an uncomfortable truth been suppressed
Blog Andrew Gelmana, Echo chamber incites online mob to attack math profs
Komentarze
Komentarz: kwik, 2018-09-27 03:12:42:
Skrajny brak profesjonalizmu u wszystkich wymienionych, ku uciesze gawiedzi.
Gdzie te czasy gdy udręka publikowania dawała chociaż gwarancję że jakiś redaktor uważnie przeczytał. Poniżej cytat z tekstu w Tygodniku:
“W przypadku inteligencji nie, oznaczałoby to więc że mężczyźni mają średnio wyższą inteligencję, lecz raczej, że większy procent mężczyzn ma inteligencję skrajnie niską i skrajnie wysoką.”
Komentarz: January, 2018-09-27 05:50:08:
Och, serio jest tam przecinek? (wyrzuciłem już numer z czytnika) :-DDDD
Komentarz: Kamil Bestkiewicz, 2018-09-27 08:53:50:
Trochę czekałem na ten właśnie wpis. Jest szansa na info, jakie to są wielkości, te różnice w zmienności?
Komentarz: lukaszlamza, 2018-09-27 09:49:58:
Czołem! Dzięki za krytyczny wpis. Już się trochę w tej sprawie nagadałem, więc proszę wybaczyć, że odpowiem dość lakonicznie, ale trzeba koniecznie oddzielić od siebie dwie sprawy. 1) jakość artykułu Hilla i Tabacznikowa; 2) to, jak ich potraktowano. ad 1. Nie bronię ani hipotezy różnorodności, ani ich modelu mającego ją wyjaśniać. Wyjaśniam natomiast dla kontekstu, że jest to poważna, mająca “ręce i nogi” hipoteza biologiczna, a nie jakaś bzdurka. Bo to jednak dość istotne, że mówimy o rzeczywistym zagadnieniu naukowym, a nie jakieś archaicznej fantasmagorii. ad 2. Jest dobrze udokumentowane (w różnych niezależnych źródłach), że w kilku uwikłanych w historię instytucjach jawnie mówiono o aspekcie ideologicznym tekstu, czasem przy zastrzeganiu się, że do treści nie ma zastrzeżeń. Ja osobiście jestem zdania, że to właśnie wydźwięk ideologiczny artykułu zadecydował ostatecznie o tym, że potraktowano go inaczej - dużo bardziej krytycznie - niż wszystkie inne artykuły w tych, umówmy się, mało prestiżowych czasopismach. Prawda jest bowiem taka - i to jest kolejny smutny aspekt całej sprawy - że publikuje się tysiące średniej jakości artykułów w tysiącach średnich czasopism. Robienie afery z tego jednego jest dla każdego, kto trochę zna świat nauki, wyraźnym sygnałem, że chodzi tu o coś więcej niż obrona jakości czasopism. Uważam też, że o tego typu przypadkach trzeba koniecznie mówić. I w zasadzie tyle. Pozdrawiam serdecznie.
A co do zdania z nieszczęsną interpunkcją - żeby było śmieszniej, w mojej pierwotnej wersji było OK, gdzieś na etapie redakcji ktoś z niego zrobił sałatkę. Tak też bywa, na szczęście bardzo rzadko. :) Korektorzy są jak bramkarze - tysiąc razy obronisz i nikt na ciebie nawet nie spojrzy. Raz puścisz i wtopa.
Komentarz: kwik, 2018-09-27 16:29:22:
@ lukaszlamza - faktycznie, jest mnóstwo bezwartościowych czy wręcz szkodliwych publikacji, które przelatują niezauważone (jak mówią nasi ulubieni Anglosasi - “under the radar”). Ale to jeszcze nie znaczy, że w imię wolności słowa czy niewinności ideologicznej warto popierać słabiutką publikację, która może miała tylko poprawić samopoczucie autora, ale akurat wpadła w oko bojownikom o lepsze jutro (wątpię, ja też uważam, że Hill od początku wiedział co robi i teraz zaciera rączki). To jest wojna, jeśli ktoś się pcha na front, musi pamiętać, że wszystkie chwyty dozwolone.
Korektor (jak nazwa wskazuje) jest od poprawiania, a nie pieprzenia. Tu jak widać nie tyle puścił, co strzelił samobója. W dodatku na Twoje konto.
Komentarz: January, 2018-09-27 18:36:06:
Bardzo dziękuję za odpowiedź i korzystając z okazji, chciałbym podziękować za wiele cennych i ciekawych artykułów, jakie napisałeś dla TP.
“trzeba koniecznie oddzielić od siebie dwie sprawy. 1) jakość artykułu Hilla i Tabacznikowa; 2) to, jak ich potraktowano.”
Nie do końca, bo chodzi o ideologiczny kontekst, w jakim Hill zdecydował się umieścić swój toy model. A oprócz tego chodzi o (1b) tryb przyjęcia artykułów: jedna redaktorka przyjęła bo chciała (jak sama pisze) “wzbudzić kontrowersje”, drugi redaktor przyjął po znajomości.
“Wyjaśniam natomiast dla kontekstu, że jest to poważna, mająca „ręce i nogi” hipoteza biologiczna, a nie jakaś bzdurka.”
Hipotezą (badaną wzdłuż i wszerz) jest większa zmienność cech u jednej płci. Przypominam natomiast, że różnice w zmienności to jest założenie modelu Hilla, a nie wniosek zeń płynący.
Filozofowie i etycy powtarzają nam, naukowcom, od lat, że mamy publikować odpowiedzialnie, że mamy zastanawiać się nie tylko nad swoimi wynikami, ale też nad ich konsekwencjami społecznymi. Robią nawet takie śmieszne komiksy z dinozaurami (“science will tell you how to clone a dinosaur, philosophy will tell you why you shouldn’t”).
O ile się co do Ciebie kompletnie nie mylę, to zgodzisz się prawdopodobnie, że istnieje seksizm, także w nauce, że kobiety traktuje się gorzej nie dlatego, że są mniej inteligentne, tylko dlatego że są kobietami, i że do uzasadniania go wykorzystuje się te badania, które wskazują na różnice. Przykład mieliśmy niedawno w parlamencie europejskim, potwierdzają to badania naukowe publikowane w prasie naukowej i oczywiście tony anecdata (również moich).
Tak więc tu właśnie mamy kwestię, w której publikować trzeba odpowiedzialnie. I tysiące autorów to robi; w kontekście setek artykułów o inteligencji u kobiet i mężczyzn (że jest różnica, że nie ma, że nie ma, ale jest różna zmienność itp.) mówienie o tym, że ktoś próbuje tłumić debatę naukową nie wydaje mi się uzasadnione. Jednak ci naukowcy, łącznie z tymi którzy publikują wyniki świadczące o różnicach między płciami robią to odpowiedzialnie. Rozważają za i przeciw i czynią wszelkie starania, by ideolodzy nie mogli sobie zbyt łatwo wycierać gęby ich pracami tłumacząc seksizm genetycznymi różnicami. Na przykład prowadzą rzetelną dyskusję; recenzenci sprawdzają dokładnie pracę; redaktorzy upewniają się, że praca jest solidna i wybierają recenzentów znających się na temacie.
Zarówno Hillowi, jak i jego redaktorom (oraz przynajmniej jednemu recenzentowi) zabrakło tej rozwagi. A potem oboje redaktorów zachowało się bardzo niemądrze usuwając artykuł bez komentarzy.
Gdyby Hill wysłał pracę do właściwego czasopisma (poświęconego genetyce populacyjnej albo czegoś w rodzaj PNAS) – a czasopismo wybrałoby recenzentów znających temat, to jego artykuł najpewniej by się ukazał, ale po paru rundach bardzo szczegółowych recenzji, których tu najwyraźniej zabrakło. Jedyna recenzja, którą znamy, pisze wyraźnie, że należałoby skonsultować się z biologiem. Ale redaktorka najwyraźniej zignorowała ten komentarz.
“potraktowano go inaczej – dużo bardziej krytycznie”
Ależ skąd, potraktowano go ulgowo. Wszyscy matematycy, którzy wypowiadali się w tej sprawie, wyrażali zdziwienie, że zważywszy na trywialność matematyki w artykule został on w ogóle przyjęty do druku w czasopiśmie matematycznym. Przeczytaj choćby co miał w tej sprawie do powiedzenia Gowers bodajże. Z kolei ewolucjoniści, moi included, uważają, że nie przepuściliby biologicznej części dyskusji studentowi na zaliczenie.
Dlaczego w ogóle przyjęto ten artykuł do druku? Ze względów pozamerytorycznych: redaktorka chciała “wzbudzić kontrowersję”, drugi redaktor przyjął artykuł po znajomości bez nowych recenzji. Chciałbym, cholera, żeby mi kiedyś tak przyjęli artykuł; mam jeden artykuł w recenzjach od LUTEGO, zbliża się trzecia runda – matematyki tam więcej, a kontrowersji dużo mniej.
“Robienie afery z tego jednego jest dla każdego, kto trochę zna świat nauki, wyraźnym sygnałem, że chodzi tu o coś więcej niż obrona jakości czasopism. "
Oczywiście. Nie zapominajmy jednak, że to Hill zrobił aferę. Wycofania artykułów się zdarzają (skarżył się na to nawet Andrew Gelman). Ale aferę zrobił Hill i chłopcy z 4chana.
Natomiast powtórzę, że mizoginistyczna nagonka na Wilkinson wydaje mi się dość paskudna i przykro mi, że Twój artykuł, powtarzając wyłącznie zarzuty Hilla wziął w niej udział. Nawalił proces redakcyjny; Wilkinson postąpiła właściwie. Że się wkurzyła i ulało jej się w prywatnych rozmowach? Jak przeczytałem Twój artykuł też się wkurzyłem, ale chyba “konfliktu interesów” mi nie zarzucisz.
Komentarz: z., 2018-09-27 21:39:41:
@ lukaszlamza Bo to jednak dość istotne, że mówimy o rzeczywistym zagadnieniu naukowym, a nie jakieś archaicznej fantasmagorii
Co za pozytywizm ;)
Komentarz: kwik, 2018-09-28 03:16:24:
Na wszelki wypadek (bo może był w tekście, ale przeoczyłem) link do PDF publikacji Hilla w New York Journal of Mathematics, która w trybie wytnij/wklej została wymieniona na inną, tej samej długości: https://www.emis.de/journals/NYJM/j/2017/23-72p.pdf
Komentarz: kwik, 2018-09-28 03:24:24:
Odszczekuję, została wymieniona na inną, dłuższą o jedną stronę, co przesunęło paginację reszty.
Komentarz: January, 2018-09-28 06:52:22:
Wiesz, sam nie wiem dokładnie, różne źródła podają różne wielkości. Od lat (dosłownie) zamierzałem napisać notkę, na której będą dwa obrazki: jeden ilustrujące różnice w rozkładach, drugi ilustrujący różnice w dochodach. Bo tyle wiem, że te pierwsze nie wystarczają do wytłumaczenia tych drugich.
Komentarz: anuszka, 2018-10-01 21:19:21:
@January “Z kolei ewolucjoniści, moi included, uważają, że nie przepuściliby biologicznej części dyskusji studentowi na zaliczenie.”
A właśnie, jakie są zarzuty do biologicznej części dyskusji? (Sorry, ja nawet nie przeczytałam tego artykułu…)
Komentarz: January, 2018-10-02 07:27:20:
Mój zarzut jest taki, że jej nie ma. W ogóle, ani biologicznej, ani żadnej. Tzn. jest sekcja “Conclusions” (jeden paragraf) i “Further research” zawierające luźne pomysły (w punktach, no less) typu “jak sobie matematyk wyobraża pracę biolożki”, ale dyskusji w naukowym znaczeniu tego słowa w ogóle nie ma! Zacytuję Ci jedno kuriozalne zdanie z “Further research”:
" One colleague has suggested that a similar selectivity/variability principle may also apply to some chemical or quantum processes where two reagents interact, and one (or both) may have several different forms that vary in affinity for the other reagent.”
W całej tej części pracy nie ma ani jednego odnośnika do innej pracy naukowej.
We wstępie co prawda zacytował parędziesiąt pozycji, ale ani ich nie przedyskutował porządnie (nawet chyba ich wszystkich nie przeczytał, co zarzuca mu przyjaciel w prywatnym liście, który Hill opublikował). Nie omówił ewolucyjnego kontekstu. Przecież są miliony modeli w genetyce populacyjnej, jak się do nich ma jego model? Co jest nowego? Jak wyglądają inne modele ewolucji zmienności? Jakie ograniczenia ma jego model? Jak można go zweryfikować eksperymentalnie? Jakie falsyfikowalne hipotezy generuje?
To nie jest praca naukowa (w sensie science), tylko potworek: do pracy matematycznej (w której matematyka mówi za siebie i nie wymaga dyskusji) doklejono ideologię i kontekst bardzo gorącej debaty. Bez zbędnych komentarzy.
Pomijając już to, że praca nie spełnia standardy pracy naukowej z dziedziny nauk przyrodniczych, to chodzi o temat, w którym nie można wstępu i dyskusji przeprowadzić byle jak!