Niebieskie skafandry
- 9 minut czytania - 1908 słów [Nauka]W filmach o chorobach często pojawiają się naukowcy pracujący w baloniastych, kosmicznych skafandrach. Czy takie skafandry stosuje się w rzeczywistości? Tak – w niektórych przypadkach. Ogólnie rzecz biorąc, stopnie zagrożenia biologicznego są (w uproszczeniu) cztery, i stosuje się je w zależności od rodzaju organizmów, z którymi się pracuje. Każdy z poziomów bazuje na poprzednim, tzn. reguły dotyczące niższego poziomu dotyczą też wszystkich wyższych poziomów.
1. BSL1 to najniższy stopień. W zasadzie każde laboratorium biologiczne to BSL1. Pracuje się tu z dobrze poznanymi szczepami bakterii, takimi jak E.coli, bakteriami niechorobotwórczymi i tak dalej. Oczywiście, nawet tu obowiązuje wiele zasad: zawsze należy mieć fartuch, nie wolno jeść ani pić, nie wolno zmieniać soczewek kontaktowych i tak dalej. Odpady biologiczne zbiera się osobno i autoklawuje. Pracę można wykonywać na otwartym stole laboratoryjnym (benchu).
2. W BSL2 musiałem spędzić sporą część swojego doktoratu, ale nie było to bardzo uciążliwe (a raczej – było, ale dlatego, że pomieszczenie było ekstremalnie ciasne i gorące). Poziom ten nie różni się aż tak od BSL1. Tu pracuje się z niezbyt groźnymi czynnikami chorobotwórczymi, do których zalicza się m.in. wirusa grypy A, salmonelle, mykoplazmy, a nawet MRSA. Główną różnicą jest dostępność laboratorium dla osób z zewnątrz i przeszkolenie personelu.
Także i tu prace można wykonywać na otwartym benchu, o ile nie grożą infekcję – np. jeśli możliwe jest powstawanie aerozolu, należy doświadczenie przeprowadzić w specjalnej komorze.
3. BSL3 wygląda już bardziej filmowo; zresztą, takie laboratorium można było zobaczyć na świetnym filmie “Contagion”. BSL3 służy do pracy z patogenami naprawdę niebezpiecznymi, mogącymi wywołać poważną lub śmiertelną chorobę i które zakażają drogą oddechową. Do nich zalicza się pałeczkę dżumy (Yersinia pestis), prątek gruźlicy (Mycobacterium tuberculosis), Leishmanię i wirusa zachodniego Nilu.
[caption id=“attachment_4410” align=“alignright” width=“105”] Praca w BSL3[/caption]
Laboratorium BSL3 musi być zaopatrzone w szereg urządzeń. Po pierwsze, wchodzi się i wychodzi z niego przez osobne śluzy. W laboratorium panuje sztucznie utrzymywane podciśnienie, aby nic się z niego nie wydostawało, a wysysane powietrze trafia przez sterylne filtry. Prawie wszystko, co wychodzi z BSL3, wychodzi przez autoklaw. Dostęp jest ściśle kontrolowany i można go uzyskać albo będąc pod opieką uprawnionej osoby, albo po ukończeniu odpowiedniego szkolenia.
Pracujący w BSL3 muszą być odpowiednio przebrani. W śluzie zdejmujesz wszystko, poza bielizną, i wkładasz spodnie, bluzę, kitel, skarpetki i gumowe buty. Na ręce zakładasz gumowe rękawiczki i przyklejasz je do rękawa kitla srebrną taśmą (duct tape). Na głowę czepek ochronny, na twarz maska filtrująca powietrze, którą mocno zaciska się na nosie. Łatwo rozpoznaję, kto właśnie wrócił z BSL3: na twarzy ma czerwone odparzenia od maski. Ci, którzy pracują z aerozolami (np. osoby infekujące aerozolem zwierzęta doświadczalne) muszą dodatkowo założyć ochronną maskę z respiratorem. Do pracy zakłada się jeszcze drugą warstwę rękawiczek. Szczegóły wymaganego stroju ochronnego zależą od konkretnej instytucji.
Pracuje się wyłącznie w boksie, tzn. komorze z nawiewem laminarnym. Poza komorą wszystkie próbki muszą być szczelnie zamknięte. Wszystko musi być porządnie zdezynfekowane, a na prawie każdą ewentualność istnieją protokoły. Zdarza się, że komuś coś wypadnie z ręki, że popsuje się jakieś urządzenie, że nawet laboratorium zaleje woda z pękniętej rury – na to wszystko są przygotowane schematy działań, najczęściej potwornie upierdliwe i czasochłonne.
Przy wychodzeniu wszystko to trafia do autoklawu. Wszystko, z wyjątkiem bielizny. Również urządzenia – zatem elektronika (taka jak radio, komórka czy aparat, ale też FACS za dwieście tysięcy) albo zostaje w laboratorium na zawsze, albo zostaje uszkodzona.
4. BSL4 to najwyższy poziom zagrożenia biologicznego. To takie laboratorium, jakie widać np. w tym kiepskim filmie z Dustinem Hoffmanem: niebieskie ludziki w nadymanych skafandrach. Ten poziom dotyczy przede wszystkich silnie zakaźnych, bardzo niebezpiecznych wirusów, na które nie istnieje lekarstwo ani szczepionka. Głównie chodzi więc o różne rodzaje gorączek krwotocznych, Ebolę, a także wirusa czarnej ospy (mimo istnienia leków i szczepionki).
Świetnie można zobaczyć laboratorium i stację opieki BSL4 na poniższym filmiku, nakręconym podczas ćwiczeń zespołu Instytutu Chorób Tropikalnych kliniki Charité w Berlinie (film po niemiecku):
[embed]https://www.youtube.com/watch?v=pEDIz9E-lpE[/embed]
Film pokazuje jedną ciekawą rzecz: otóż stacja jest zabezpieczona nie tylko przed organizmami chorobotwórczymi, ale również przed pacjentami – nie da się łatwo wydostać ze stacji; drzwi są zamykane, okna włamanioodporne.
To właśnie na tym poziomie stosuje się owe “kosmiczne”, a w każdym razie – w pełni hermetyczne skafandry. Nadciśnienie gwarantuje, że nawet przy lekkim uszkodzeniu czynniki chorobotwórcze nie dostaną się do środka. Skafandry umożliwiają staranną dezynfekcję silnymi odczynnikami, a także, dzięki szczelności i nadciśnieniu, utrudniają nieumyślny kontakt z patogenem. Oczywiście, nie chronią przed wszystkim – np. przed skaleczeniami.
[caption width=“460” align=“alignright”] Tak wyglądała praca nad szczepionką na wąglik w Porton Down w 1964[/caption]
Piątego listopada 1976 roku pewien naukowiec pracujący w specjalnym laboratorium wysokiego stopnia zagrożonia biologicznego w Microbiological Research Establishment, Porton Down, UK ukłuł się w palec podczas analizy tkanek pobranych od świnek morskich. Natychmiast zdjął rękawiczkę i zdezynfekował dłoń, wygniatając palec, w który się ukłuł – wszystko zgodnie z protokołem. Palec nie krwawił, a oględziny za pomocą lupy nie pozwoliły dostrzec żadnej rany. Mimo to poddany kwarantannie i obserwacji naukowiec sześć dni później bardzo ciężko zachorował.
Świnki morskie zainfekowano bowiem nieznanym wcześniej czynnikiem chorobotwórczym, który pochodził z próbek pobranych od pacjentów cierpiących na gorączkę krwotoczną w centralnej Afryce – południowym Sudanie i Zairze (jak wówczas nazywano Demokratyczną Republikę Konga). Pechowy naukowiec miał jednak dużo szczęścia – przeżył. Jest to jeden z pierwszych dokładnie opisanych przypadków Eboli.
Na koniec jeszcze dwie rzeczy, jakie spotyka się w laboratoriach.
Rękawiczki. Kiedy robiłem doktorat, polecono mi nawet pracować w BSL2 z minimalnie chorobotwórczymi bakteriami bez gumowych rękawiczek. Uzasadnienie było ciekawe: osoby pracujące gołymi rękami bardziej zwracają uwagę na zanieczyszczenia i staranniej podchodzą do dezynfekcji – a na gumowych rękawiczkach świetnie można przenosić patogeny, jeśli się ich porządnie nie zdezynfekuje. Rękawiczki stosowałem raczej do ochrony próbek przed zanieczyszczeniami pochodzącymi z moich rąk, zwłaszcza niszczącymi moje próbki RNA enzymami trawiącymi RNA, których mamy pełno na rękach. Oczywiście w rękawiczkach pracuje się też z substancjami toksycznymi, rakotwórczymi albo radioaktywnymi, ale do pracy na codzień w BSL1 czy BSL2 nie są konieczne.
Komora ze sterylnym nawiewem laminarnym, aka laminar, aka laminat, aka nawiew, aka boks. Znów: komora wygląda szpanersko, ale głównie stosuje się ją do ochrony próbek przed bakteriami z powietrza czy chuchu naukowca, a nie naukowca przed próbkami (oczywiście naukowca też chroni, dlatego w BSL3 i 4 trzeba pracować zawsze w boksie). Boks umożliwia sterylną pracę bez niebezpieczeństwa, że przywiana przez wiatr bakteria zainfekuje nasze płytki agarowe albo kultury komórkowe. Szpanerskie fioletowe światło to oczywiście UV służący do dezynfekcji boksu.
Komentarze
Komentarz: Gronkowiec, 2014-08-21 07:28:52:
Jako dzieciak marzyłem że będę kiedyś pracował w “kosmicznych skafandrach” z groźnymi wirusami w BSL4 tak jak na filmie “Epidemia”… No i nic z tego nie wyszło :/ Utknąłem na BSL2 i nie zapowiada się żebym miał “awansować” :/ Za to koledzy z labu obok zostali wyeksmitowani do BSL3 po tym jak ich patogen “właściwie BSL2+, więc czemu nie…” zabił przypadkowego laboranta.
Komentarz: January, 2014-08-21 07:35:12:
Żartujesz? Jaki patogen? Albo wręcz więcej szczegółów? Z naszego BSL3 niektórzy goście z rejonów dotkniętych epidemią gruźlicy (jak Tanzania, Płd. Afryka albo Białoruś) robią sobie trochę jaja, bo na codzień pracują z ludźmi chorymi na gruźlicę, i nie muszą w tym celu przechodzić przez śluzę i zakładać maski filtrujące.
Nb na filimiku z Charité jest mój znajomy, który tak się złożyło że zainteresował się medycyną tropikalną i akurat pracuje w jednej z niewielu instytucji, które mają takie cuś. Ale generalnie to chyba nikt dobrowolnie nie chce pracować w BSL4 ani nawet BSL3, bo to jest niewdzięczna upierdliwość i wykańczające fizycznie. Ja odwiedziłem BSL3 ze swoim studentem (który był naszym security officer), jeju – cieszę się, że nie muszę tam pracować.
Komentarz: Gronkowiec, 2014-08-21 08:54:45:
Atenuowany szczep Yersinia pestis, teoretycznie niezjadliwy… ale po tym wypadku zrozumiano że jednak potrafi być zjadliwy i zrobiła się z tego publikacja w wysokoimpaktowym żurnalu ;) A ludzie pracujący z Yersinią zostali wyeksmitowani do BSL3. Jak chcesz detali, to: Frank KM, Schneewind O, Shieh WJ. Investigation of a researcher’s death due to septicemic plague. N Engl J Med 2011;364(26):2563-4.
Więc podsumowałbym to tak:
http://www.lab-initio.com/screen_res/nz097.jpg
Choć na serio oczywiście to wcale nie było śmieszne :/
I wiem, zgadza się, koledzy z BSL3 nie znoszą tam pracować. Ostatnio jak się zepsuł skaner w jednym z pomieszczeń, to żeby zeskanować zeszyt laboratoryjny musieli urządzać cyrki z przenoszeniem zeszytu do sąsiedniego pomieszczenia (przeznaczonego na inny patogen) które ma działający skaner. I każda procedura trwa tam znacznie dłużej niż w normalnym labie. Więc jasne, cieszę się że spokojnie mogę sobie zrelaksowany siedzieć w moim BSL2… ale wiesz, dziecięce marzenie o byciu “hardcorowym” mikrobiologiem z “Epidemii” pozostaje niezrealizowane. Nie miałbym nic przeciwko temu żeby się przerzucić w badaniach na jakiś naprawdę “groźny” patogen… BTW: Byłem kiedyś zwiedzać lab gdzie robią diagnostykę gruźlicy, ale to był dziwny BSL3. Miał śluzy, przebieranie się itd., ale już np. nie miał porządnych laminarów tylko coś w stylu dygestorium, więc chroniło to pracowników przed mikrobami z próbki, za to absolutnie nie chroniło próbki przed zanieczyszczeniem z pomieszczenia. Pewnie tak jak mówisz - jak w szpitalu lekarze diagnozują pacjentów w samych maseczkach na twarzy, to ktoś uznał że lab diagnostyczny też nie musi być idealny ;)
Komentarz: January, 2014-08-21 10:39:54:
Dzięki za szczegółowe namiary. Bardzo ciekawe, obłędny przypadek: jeśli dobrze rozumiem, pacjent miał mutację, która uczyniła go wrażliwym nawet na atenuowany szczep pałeczki dżumy.
Jeśli chodzi o bycie “prawdziwym” mikrobiologiem - ha, ja się czuję jak nieprawdziwy naukowiec, bo w ogóle nie pracuję w laboratorium. Tak że cry me a river.
Wreszcie – jak są maseczki na twarzy, to jest nieźle, słyszałem o laboratorium w którym preparaty z granulomami z płuc chorych na gruźlice są przygotowywane bez jakichkolwiek środków ochronnych, tylko w rękawiczkach (nie w Niemczech ani nie w Afryce).
Komentarz: kazekkurz, 2014-08-23 16:10:50:
Bardzo ciekawy wpis ;-) Czy budując takie laboratorium - a jak wiadomo należy doprowadzić zasilanie, sieć komputerowa itp. w jakiś specjalny sposób uszczelnia sie kable? Zwykłe mufy ( przepustki) IP40 nie są hermetyczne choć są szczelne np. co do rozbryzgów wody bez ciśnienia. Rozumiem że tu oczekuje sie niekiedy szczelności także pod niewielkim ciśnieniem czy wręcz hermetyczności. Pozdrawiam
Komentarz: January, 2014-08-25 13:46:43:
Nie mam bladego pojęcia. Ale szczelność gwarantuje się podciśnieniem – dzięki temu “przeciek” idzie zawsze w jedną tylko stronę, do środka. Podciśnienie generuje się zasysając powietrze z wnętrza laboratorium poprzez specjalne sterylizujące filtry.
Komentarz: Zueira, 2021-02-15 22:16:17:
Jak się w BSL3-4 wyciera nos? Czy w takiej masce człowiek nie ma po chwili, jak by to elegancko ująć, nadczynności śluzówki nosa? (W razie potrzeby mogę się przedstawić z imienia, nazwiska oraz dorobku).
Komentarz: January, 2021-02-16 08:10:52:
“Jak się w BSL3-4 wyciera nos? Czy w takiej masce człowiek nie ma po chwili, jak by to elegancko ująć, nadczynności śluzówki nosa?”
Oj, ma. Albo wystarczy, że Cię swędzi nos, nawet nie musi być BSL, pracowałem z radioaktywnością, tam też jest podobny reżim. Albo wyobraź sobie, że niespodziewanie musisz siusiu albo co gorszego, a wyjście z BSL trwa przynajmniej kwadrans, plus popsujesz sobie eksperyment jeśli wyjdziesz przedwcześnie.
Praca przy komputerze ma swoje zalety.
“(W razie potrzeby mogę się przedstawić z imienia, nazwiska oraz dorobku).”
:-) Ja przypieprzam się tylko do tych, którzy pisząc anonimowo zarzucają mi, dajmy na to, brak odwagi żeby podyskutować z Zielińskim albo domagają się ode mnie jakiegoś bliżej nieokreślonego przyznania się do tego kim jestem (znaczy, co jeszcze mogę napisać?). Ogólnie rzecz biorąc nie mam z anonimowością problemu.
Komentarz: Zueira, 2021-02-17 14:39:30:
Czyli idziemy do lazienki na zapas i smarkamy w szybke? W zwyklej radioaktywnosci chyba mozna przynajmniej w rekaw, najlepiej na ramieniu. Dziekuje za odpowiedz i pozdrawiam znad BSL1. Pozywke zwykle mozesz wypic, a organizm modelowy zjesc w ciescie.