Cytat na dziś: Prof. Gajewski
- 3 minut czytania - 535 słów [Uncategorized]W drugiej połowie lat 70. sami studiowaliśmy biologię i uczęszczaliśmy na wykłady Gajewskiego. Zapamiętałam opowieść profesora, jak to dobrze teraz mamy, bo nie musimy bywać na jego wykładach, a kiedy zaczynał je prowadzić, nie było żadnego podręcznika do genetyki i bez notatek z wykładu nie sposób było zdać. Poprosił kiedyś pewnego studenta - a jego twarzy nie widział na żadnym wykładzie - by mu narysował gen. Podpowiadał mu: na górze półkole, potem kreseczka, a potem jeszcze kreseczka poprzeczna na dole - i student to rysował. - Tak właśnie - powiedział na końcu profesor. - Tylko że tak nie wygląda gen. Tak wygląda dwója.
– Anna Bikont, Sławomir Zagórski: “Burzliwe dzieje gruszek na wierzbie”
Artykuł Bikont i Zagórskiego jest ze wszech miar godny polecenia – to niesamowita historia łysenkizmu. Profesor Wacław Gajewski należał do tych polskich genetyków, którzy nigdy nie dali się przekonać do uczenia łysenkizmu; przez lata nie wolno mu było nauczać.
Komentarze
Komentarz: telemach, 2010-10-15 09:01:33:
Ale Bikont i Zgórski coś potwornie pokręcili. Naprawdę. Bo ja się uczyłem w genetyki bodajże w 1976 z tego podręcznika: (to jest już kolejne i rozszerzone wydanie): http://allegro.pl/genetyka-ogolna-i-molekularna-waclaw-gajewski-i1270479707.html#gallery
A swoją drogą: zapewnienie sprzdającego: MOŻE JESZCZE PRZEZ DŁUGIE LATA SŁUŻYĆ STUDENTOM W PRZYSWAJANIU WIEDZY jest ciekawe, naprawdę ciekawe.
Komentarz: globalnysmietnik, 2010-10-15 16:26:31:
Telemachu, ale tekst można też w taki sposób zrozumieć, że prof. Gajewski w latach 70-tych opowiadał studentom o czasach, gdy nie było podręczników ( za Gierka już były).
Są jednak podręczniki, które się nie starzeją, na przykład podręczniki anatomii. Wśród studentów dalej spotyka się podręcznik Bochenka, wydanie z lat 50-tych. Właśnie tam, napisany drobnym druczkiem (aby student broń Boże nie wpadł na pomysł przeczytania) jest sobie rozdzialik o dziedziczności. Piętnuje on oczywiście błędy “wajsmanistów” i “morganistów”, na szczęście jest tak napisany, miałem wrażenie, że z rozmysłem, iż w końcu nie wiadomo o co w tym wszystkim chodzi.
Komentarz: telemach, 2010-10-15 21:58:37:
@globalnysmietnik: faktycznie, masz rację, (zbyt) pobieżnie przeczytałem, on istotnie wspomina ( w latach 70tych) czasy, gdy podręczników jeszcze nie było. Czyli o wiele wcześniejsze.
A w (niezapomnianym) było Bochenku więcej takich małomaczkowych pereł, szczególnie w tomie poświęconym układowi nerwowemu. Dobrze, że gdzieś tam jeszcze stoi na półce. BTW: Naprawdę jeszcze się z tego ktoś w Polsce uczy? Rozczulające.
Komentarz: eptesicus, 2010-10-24 10:22:21:
>>Naprawdę jeszcze się z tego ktoś w Polsce uczy? Rozczulające.
z Bochenka? Oczywiście. Sam się zeń uczyłem, jeszcze w 1997 roku. W sumie anatomia człowieka aż tak się nie zmieniła ;-)
ale w sumie to raczej wyjątek niż reguła. Ciężko sobie wyobrazić inną dziedzinę biologii, w której podręczniki są tak nieśmiertelne. Jednak z braku środków, studenci uczą się oczywiście z wielu różnych staroci (np. z lat 70-tych), zaś skutki tego są zwykle fatalne, po prostu otrzymują - nie wiedząc nawet o tym - kurs zamierzchłej historii danej dyscypliny, nie zaś obraz jej aktualnego stanu. Ponieważ na I stopniu wykłady dotyczą zwykle bardzo szerokich tematów (“systematyka roślin zarodnikowych”, “zoologia bezkręgowców”, “ekologia ogólna”, “biologia komórki”, “genetyka”), zaś wykładający naukowcy - siłą rzeczy - są wąskimi specjalistami ograniającymi tylko drobną część wykładanych przez siebie zagadnień, nie śledzą oni aktualnych postępów wiedzy w innych niż własna dziedzinach i (zupełnie nieświadomie) serwują podopiecznym wielokrotnie odgrzewane kotlety. Oczywiście nie zawsze. Ale raczej w większości przypadków niestety tak jest.